WYDARZENIA
"Odrobina dystansu pozwala mi spojrzeć na tekst oczyma czytelnika" - wywiad z Robertem Bryndzą
Robert Bryndza, autor fenomenalnej, elektryzującej serii thrillerów z detektyw Eriką Foster w roli głównej opowiada nam o pisaniu, pomysłach i pierwowzorze głównej bohaterki.
Zdajesz sobie sprawę, że w Polsce większość czytelników myśli, że jesteś rodzimym autorem?

Myślę, że to zapewne przez moje nazwisko. Czytelnicy często pytają się mnie czy jestem polskim, chorwackim czy słowackim autorem. Choć mieszkam na Słowacji, to jestem Brytyjczykiem, tam się wychowałem i piszę po angielsku. Niestety nie mówię po polsku, ale byłem pozytywnie zaskoczony, kiedy się dowiedziałem, że polski i słowacki mają więcej wspólnego ze sobą, niż na przykład słowacki z czeskim. Tak więc rozumiem pojedyncze polskie słowa, mimo iż znaczenia tych słów często bywają odmienne i nierzadko zabawne. Niemniej, jestem przeszczęśliwy z faktu, że tak wielu czytelników w Polsce lubi czytać moje książki.

“Ostatni oddech” jest bardzo dobrze skonstruowaną, szybko czytającą się powieścią. Masz schemat pracy, którego ściśle się trzymasz? Planujesz z wyprzedzeniem zakończenie, zwroty akcji etc.?

Lubię pisać zgodnie z założonym planem, ale jednocześnie luźno się go trzymać. Najlepsze zwroty akcji i zakończenia powstają, kiedy sam w ogóle się ich nie spodziewam i nie były zaplanowane. Jeżeli chodzi o organizację pracy, to pod tym względem jestem bardzo zorganizowany. Powieści z Eriką Foster były publikowane co pół roku, więc musiałem poddać się rygorystycznej dyscyplinie.

Na rynku aż roi się od książek z seryjnymi mordercami, ale w “Ostatnim oddechu” – tak jak we wszystkich thrillerach z Eriką Foster – czytelników wodzisz za nos i kiedy już myślą, że rozgryźli zagwozdkę, to kierujesz ich w zupełnie odwrotnym kierunku… Jak to robisz? Skąd wiesz, kiedy jest ten idealny moment na zwrot akcji?

Nie wiem, czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Pisanie książek to nie jest łatwe zajęcie. Za każdym razem jak siadam do nowej książki, czuję się trochę przytłoczony i sam zadaje sobie pytanie: jak ja do tego doszedłem? Myślę, że proces tworzenia zakłada mieszankę talentu z instynktem. Często piszę po trzy wersje poszczególnych zdarzeń i do znudzenia czytam, to co już napisałem. A potem wiadomo, trochę odczekam i redaguję to na nowo. Pewne passusy wycinam kompletnie, inne rozbudowuję, inne zmieniam i przez cały ten proces sam odkrywam nowe cechy charakteru moich bohaterów i pozwalam swobodnie ewoluować fabule. Jak już tylko skończę wersję roboczą w zadowalającej mnie postaci, to odkładam ją na kilka tygodni i dopiero jak ostygnie, czytam ją ponownie z dystansem i ze świeżym spojrzeniem. Na im większą przerwę mogę sobie pozwolić, tym lepiej. To właśnie ta odrobina dystansu pozwala mi spojrzeć na tekst oczyma czytelnika i myślę, że to bardzo cenna umiejętność, którą cały czas szlifuję. Staram się być tak bardzo krytyczny do tego co napisałem i jak w trakcie lektury zaczynam się nudzić albo coś się nie klei, to po prostu to usuwam i piszę na nowo. Wiadomo, że w thrillerach najważniejsze są zwroty akcji, więc mam tak, że jak za długo nad nimi myślę, to wydają się wymuszone. Dlatego najczęściej najlepsze z nich powstają w kolejnych wersjach.

Zakładam, że do każdej książki przygotowujesz się w szczególny sposób. No i na pewno sporo czasu poświęcasz na research. Oczywiście musisz także być świetnym obserwatorem.

Tak. Na research poświęcam najwięcej czasu. Właśnie zaczynam pracę nad nową książką i na moim laptopie uzbierałem tonę różnych materiałów. I tak, obserwowanie ludzi sprawia mi dużą przyjemność (ale w zdrowym sensie!). W kawiarniach, barach czy kiedy jadę autobusem lub tramwajem.

Masz zaufanego pierwszego czytelnika, z którym możesz krytycznie porozmawiać o swoich pomysłach? A może jest ich kilku?

Tak, to mój mąż Ján. To jemu zawsze daję do przeczytania moje książki jako pierwszemu. Jest nie tylko krytyczny, ale też niesamowity w rozwiązywaniu problemów w poszczególnych wątkach.

Co się zmieniło w Twoim życiu po wydaniu pierwszej książki? Jak Ci się obecnie żyje? I co najbardziej lubisz w byciu pisarzem?

Po wydaniu pierwszej książki przede wszystkim poczułem ulgę. Próbowałem wydać moją pierwszą książkę przez kilka lat, lecz żaden ówczesny wydawca nie był nią zainteresowany. Choć byłem w tych staraniach wytrwały, to nie raz przeszło mi przez myśl, że to nie dla mnie i prawie się poddałem. Teraz jestem szczęśliwy, że mogę traktować pisanie jako pełnoetatową pracę. Zwłaszcza, że wcześniej musiałem łączyć pisanie z pracą w biurze. Różnica jest nieporównywalna. Wszystko czego mi teraz potrzeba to kawałek papieru i długopis albo laptop. Najlepszą rzeczą w byciu pisarzem jest posiadanie tylu wspaniałych czytelników rozsianych po całym świecie, za co jestem ogromnie wdzięczny. Czytelnicy to najbardziej wartościowi ludzie.

Zaczynałeś jako autor komedii kryminalnych. Co się popchnęło w stronę rasowego thrillera psychologicznego?

Od zawsze chciałem być zarówno dramatopisarzem, jak i autorem komedii. Z drugiej strony pomysł na kryminał/thriller psychologiczny kiełkował w mojej głowie od bardzo dawna.

Masz jakichś ulubionych autorów, którzy wywarli na Tobie szczególne wrażenie; dzięki którym sam zacząłeś pisać?
To akurat jedno z prostszych pytań: ogromne wrażenie zrobiło na mnie “Milczenie owiec” Thomasa Harrisa, ale uwielbiam także komedie Sue Townsend. Tych dwoje pisarzy to moje największe literackie autorytety.

Jak wpadłeś na pomysł, by główną bohaterką twoich książek była Erika Foster?

Z tym wiąże się ciekawa historia, bo Erika Foster jest pierwowzorem mojej bliskiej przyjaciółki mieszkającej na Słowacji. Jak na kobietę, to potrafi być bardzo twarda i szorstka w kontaktach z innymi ludźmi. Jednocześnie jest bardzo lojalna i bez względu na okoliczności zawsze powie Ci prawdę, co czasami potrafi być rozbrajające, ale dzięki temu wiesz na czym z nią stoisz. Podoba mi się, że Erika jest z Europy Środkowej, a w szczególności, że ze Słowacji. A tak ogólnie uważam, że ludzi z Europy Środkowej, to bardzo twardzi i prężnie działający ludzie. Myślę, że udało mi się stworzyć oryginalną postać. Bardzo mi pasuje zderzenie jej twardego charakteru z ludźmi z Wysp Brytyjskich, którzy są trochę zepsuci i w ogóle nie zdają sobie sprawy jak dobrze i wygodnie im się żyje!